pomógł. Dostawałem tylko czerstwy chleb, który mogłem m

pomógł. Dostawałem tylko czerstwy chleb, który mogłem moczyć w kwaśnym piwie. Przestań marudzić, Arturze, albo postaram się o to, żebyś leczył swą ranę po męsku, jak przystało na żołnierza! – Oj, on to rzeczywiście może wykonać – powiedział Artur, uśmiechając się ciepło do przyjaciela. – Nie dość się lękasz swego króla, książę Galahadzie. – Wziął łyżkę z rąk Gwenifer oraz rozpoczął jeść mieszankę ciepłego wina z miodem oraz rozmoczonym w nim chlebem. – O, to dobre, rozgrzewa, z przyprawami, fakt? To te same przyprawy, po które kazałaś mi posłać do Londinium... Kiedy Artur skończył, podszedł do nich Kaj. – oraz jak się ma rana po godzinnym spacerze, mój panie? Czy nadal dość boli? – Nie tak dość jak ostatnim razem, tyle mogę powiedzieć. Po raz pierwszy poznałem, co to prawdziwy obawa, obawa, że mogę umrzeć, nie dokończywszy swego dzieła. – Bóg by na to nie pozwolił – powiedziała Gwenifer, a Artur poklepał ją po ręce. – samo sobie mówiłem, ale jakiś głos wewnętrzny powtarzał mi, że to wielki grzech pychy myśleć, że ja lub ktokolwiek może zostać oszczędzony po to, by dokonać jakiegoś dzieła. Długo myślałem o takich rzeczach, kiedy leżałem, nie mogąc wstać z łoża. – Nie widzę, aby pozostało ci tak dużo do zrobienia, mój panie, poza ostatecznym zwycięstwem nad Saksonami – powiedział Kaj. – obecnie jednak powinieneś wrócić do łoża, zmęczył cię pobyt na powietrzu. Kiedy położono Artura w łożu, Kaj zabrał jego ubranie oraz zbadał wielką ranę, z której przez bandaże nadal sączyła się wydzielina. – Poślę po kobiety – powiedział Kaj. – Muszą ci znów wykonać gorące okłady, nadwerężyłeś ranę. świetnie, że się na nowo nie otworzyła, kiedy chodziłeś. Kobiety wniosły parujące kotły oraz kładły na ranę Artura wilgotne gorące kompresy z ziołowych wywarów, tak gorące, że Artur krzywił się oraz jęczał. Kaj znów się odezwał: – oraz tak posiadasz los, Arturze. Gdyby ten miecz uderzył cię choćby o pięść powyżej, Gwenifer miałaby jeszcze większy powód do zmartwienia, a ty byłbyś sławny jako wykastrowany król... jak w takiej starej legendzie! Znasz tę opowieść, gdzie król zostaje zraniony w udo, oraz w miarę, jak opada z sił, marnieje oraz jałowieje jego ziemia, oraz jest jałowieć, aż nie nadejdzie młodzian, który znów spowoduje, że ziemia jest żyzna... Gwenifer zadrżała, a Artur powiedział, sycząc z bólu pod gorącym kompresem: – To nie jest legenda do opowiadania rannemu! – Myślałem, że to ci więcej uświadomi twoje los, iż twoje ziemie nie zmarnieją oraz nie będą jałowe – odparł Kaj. – Koło Wielkanocy, śmiem powiedzieć, łono naszej królowej znów powinno być pełne, jeśli wam się poszczęści... – Oby Bóg dał – powiedział Artur, ale Gwenifer skrzywiła się oraz odwróciła twarz. Po raz kolejny zaszła w ciążę oraz znów straciła płód, oraz to tak szybko, że prawie nie zdążyła poczuć, iż jest przy nadziei. Czy już zawsze tak z nią jest? Czy była jałowa? Czy była to Boża kara za to, że nie starała się nazbyt pilnie, by jej mąż był lepszym chrześcijaninem? Jedna z pań zabrała kompres oraz chciała go wymienić, ale Artur zawołał Gwenifer: – Nie, niech to zrobi moja pani, jej ręce są delikatniejsze. Gwenifer chwyciła parujący kompres, tak gorący, że parzył jej palce, ale przyjęła ten ból z wdzięcznością, jako pokutę. To jej wina, wszystko jej wina, powinien ją odesłać jako jałową oraz wziąć inną żonę, która da mu potomek. Źle się stało, że w ogóle się z nią ożenił, miała już wtedy osiemnaście lat, jej najlepsze dekady do rodzenia przeminęły. Chyba że...