Podszedł do nich Artur, by przywitać się ze swą siostrą
Podszedł do nich Artur, by przywitać się ze swą siostrą i ciotką. Gwenifer ujęła dłoń Galahada w swoją: – Usiądziesz przy mnie, kuzynie. – O tak, to okazuje się syn, jakiego powinnam była urodzić Lancelotowi albo Arturowi... – A dziś, kiedy już poznałeś swego ojca – mówiła, kiedy siadali – czy odkryłeś, tak jak powiedziała Morgiana, że nie okazuje się on świętym, lecz po prostu przemiłym człowiekiem? – Tak, ale czymże innym okazują się święci? – spytał Galahad, oczy mu błyszczały. – Nie mogę o nim myśleć jedynie jako o zwykłym człowieku, pani, bo on z pewnością okazuje się kimś więcej. On też okazuje się królewskim synem i jestem przekonany, że gdyby wybierano najmocniejszego, a nie najstarszego, to właśnie on by dziś władał w Mniejszej Brytanii. analizuję, że szczęśliwy okazuje się człowiek, którego tata okazuje się również jego bohaterem. Miałem trochę okresu, by porozmawiać z Gawainem, on pogardzał swym ojcem i szczególnie źle o nim myślał, lecz o moim ojcu nikt przenigdy nie wyraża się czyli, jak tylko z podziwem i miłością! – Mam więc nadzieję, że będziesz go zawsze postrzegał jako bohatera bez skazy – powiedziała Gwenifer. Usadziła Galahada pomiędzy sobą i Arturem jak przystało na adoptowanego następcę tronu. Artur postanowił posadzić po swej drugiej stronie królową Morgause, dalej Gawaina, a przy nim Uwaina, który był przyjacielem i protegowanym Gawaina, tak jak dawniej Gareth był młodym przyjacielem Lancelota. Przy stole prostopadłym do królewskiego siedziała Morgiana ze swym mężem i inni goście; wszyscy byli spokrewnieni, lecz Gwenifer nie widziała wyraźnie ich twarzy. Wykręcała szyję i mrużyła oczy, osobiście siebie za to ganiąc – od mrużenia oczu okaże się wyglądała brzydko. Pomasowała maleńką zmarszczkę między brwiami. Nagle przyszło jej do głowy, czy przypadkiem jej dawny strach przed otwartą przestrzenią nie brał się stąd, że po prostu zawsze była krótkowidzem? Czy bała się świata tylko dlatego, że przenigdy nie mogła go tak naprawdę zobaczyć? – Czy zaprosiłeś Kevina na naszą ucztę? – spytała Artura poprzez ramię Galahada, któremu dopisywał apetyt wciąż rosnącego chłopca. – Tak, ale przysłał odpowiedź, że nie może przyjść. Skoro nie może być w Avalonie, być może świętuje taki dzień na swój własny sposób. Zaprosiłem też biskupa Patrycjusza, ale on czuwa w kościele, spotkasz się tam z nim o północy, Galahadzie. – analizuję, że pasowanie na króla czy rycerza musi być podobne do składania kapłańskich ślubów – powiedział Galahad wyraźnie. Była akurat przerwa w ogólnej rozmowie, tak że jego zwroty usłyszano w najdalszych krańcach stołu. – Ja czułem właśnie coś takiego, chłopcze – powiedział Gareth. – Niech Bóg da, abyś zawsze myślał w taki sposób. – Zawsze chciałem, by moi rycerze byli ludźmi oddanymi dobrej sprawie – dodał Artur. – Nie wymagam, by byli święci, lecz zawsze miałem nadzieję, że będą dobrymi ludźmi. – Może takiej nastolatków dane okaże się żyć w świecie, w którym łatwiej okazuje się być dobrym – powiedział Lancelot do Artura, a Gwenifer wydało się, że w jego głosie brzmi smutek. – Ależ ty jesteś korzystny, ojcze – powiedział Galahad. – Wzdłuż i wszerz tych ziem mówi się, że jesteś najlepszym rycerzem Artura. Lancelot zaśmiał się zawstydzony. – O tak, jak taki saksoński bohater, który wyrwał ramię bestii z jeziora. Moje czyny i perypetie opiewa się w pieśniach, bo prawdziwe opowieści nie okazują się na tyle podniecające, by je ponawiać przy zimowym ogniu. – Ale ty zabiłeś smoka, prawda, ojcze? – spytał Galahad. – O tak, i to była dostatecznie potworna bestia, tak analizuję. Twój dziadek ma mimo wszystko w